Wyobraź sobie, że masz 80 lat lub więcej i musisz palić w piecu, nosić węgiel i drewno. Niektórzy sobie tego nie muszą wyobrażać, bo tak żyją i jest im ciężko. Starsze małżeństwo od lat prosi miasto o podłączenie do miejskiej sieci grzewczej. Póki co bez skutku.
Pan Ryszard i jego żona Anna od 16 lat mieszkają w budynku przy ul. Słowackiego, administrowanym przez Tomaszowskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. On ma 80 lat, żona 81. Aby mieć ciepło w domu, muszą palić w tradycyjnym piecu. Z racji wieku i chorób mają z tym coraz więcej trudności. Marzą o ogrzewaniu z miejskiej sieci, by nie dźwigać już węgla. Pan Ryszard przez 30 lat pracował jako gospodarz na Przystani Wistomowskiej nad Pilicą i korzystał z mieszkania zakładowego przy ul. PCK. Jego żona pracowała w "odzieżówce". Potem małżeństwo musiało się przenieść do budynku TTBS przy ul. Słowackiego. – Obiecywano nam, że będziemy podłączeni do sieci. I mamy całą instalację, ale... bez podłączenia. Dawniej mówili, że ten budynek będzie podciągnięty do centralnego ogrzewania w Szkole Podstawowej nr 14, z którą sąsiadujemy, ale to się nie udało. Widocznie się nie dogadali – opowiada mężczyzna. – Na stare lata chcielibyśmy mieć łatwiej. Poza tym tyle się mówi o potrzebie wymiany kopciuchów, o dbaniu o powietrze, a my nie możemy być podłączeni do sieci. Nie mieszkamy przecież na obrzeżach, tylko blisko centrum miasta – dodaje.