– Nie da się tu już normalnie żyć. Tirów jest coraz więcej. Hałas nie do zniesienia. Zagrożone jest bezpieczeństwo mieszkańców, w tym dzieci idących do szkoły – mówią mieszkańcy ul. Ujezdzkiej. Dzieje się tak, pomimo że przebieg drogi krajowej został zmieniony.
Każdy, kto choć raz był na ul. Ujezdzkiej, wie, że ruch i hałas są tam ogromne. A niektórzy przy niej mieszkają (lub pracują) i horror przeżywają codziennie. Krzyżują się tam tranzytowe drogi, takie jak droga wojewódzka nr 713, droga krajowa nr 48 i S8. Dodatkowo nieopodal są tory kolejowe i przejazd drogowo-kolejowy na ul. Warszawskiej. O tym, jak wielkie utrudnienia on powoduje, piszemy w tekście na stronie 4. Przy ulicy i w okolicach mieści się też sporo firm, zakładów pracy, np. Ceramika Paradyż, stacje benzynowe, zajezdnia MZK, warsztaty mechaników i sklepy motoryzacyjne itd. Do wszystkich tych miejsc dojeżdżają pracownicy, klienci, uczniowie, dostawcy, kurierzy. Zmierzają tamtędy do swoich docelowych miejsc mieszkańcy Łodzi, Warszawy, Radomia, okolicznych wsi, które się rozrastają jak np. Cekanów.
- Hałas nie daje spać
Ulicą Ujezdzką jedzie tir za tirem. Mieszkańcy nie mogą otworzyć okien latem, bo hałas jest tak ogromny, że nie da się spać. Zresztą jest on trudny do zniesienia nawet przy zamkniętych oknach. – Jak ktoś z rodziny przyjeżdża do mnie z kilkudniową wizytą, to nie może zasnąć, bo jest tak głośno – mówi mieszkanka z tej ulicy. Oprócz tirów, emzetek, autobusów, osobówek, motocykli, dostawczaków, słychać też przejeżdżające pociągi, dźwięki dochodzące z zakładów Ceramiki Pardyż.
Stare domy przy ul. Ujezdzkiej położone są przy samej drodze. Dopiero nowsze budynki powstają dalej, np. pod lasem. Jednak nawet w tych położonych w głębi działek słychać uliczny hałas. Nie pomagają nawet ekrany dźwiękoszczelne.
Ulica Ujezdzka od dawna jest bardzo ruchliwa, ale w ostatnim czasie ruch się jeszcze nasilił. Te utrudnienia powodują, że ciężko sprzedać tam domy. Kto chciałby bowiem mieszkać jak przy autostradzie? Mieszkańcy codziennie męczą się też, by dojechać do pracy, zawieźć dzieci do szkoły, na zajęcia. – Ciężko wyjechać z posesji. A jak rano przyjedzie śmieciarka, ruch zablokowany jest na pół ulicy i Komorów. Ostatnio przez kilka minut próbowałam wyjechać spod domu, a kolejne stałam w korku – mówi jedna z tamtejszych mieszkanek.
- Dzieci w niebezpieczeństwie
Najgorzej, że zagrożone są dzieci zmierzające do szkoły. Nawet idąc chodnikiem, mogą zostać potrącone, zahaczone przez tira, bo pojazdy jeżdżą tak blisko krawędzi chodnika. Czasem poruszają się też z nadmierną prędkością. Na ulicy Ujezdzkiej trudno przejść na drugą stronę, np. na przystanek autobusowy. Czy ktoś to widzi? Czy ktoś pomyśli o bezpieczeństwie dorosłych i dzieci?
- Zanim dojdzie do tragedii
Od początku br. droga krajowa nr 48 zaczyna się na węźle Tomaszów-Północ. Informuje o tym oznakowanie przy zjeździe z S8. Jednak wielu kierowców ciężarówek nadal jeździ tak, jak dawniej, czyli przez Ujezdzką.
Jesienią ub.r. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przejęła w zarządzanie od powiatu północny odcinek ul. Warszawskiej (od trasy S8 do skrzyżowania z ul. Wysoką). Z początkiem 2025 r. oficjalnie został zmieniony przebieg DK nr 48. Teraz zaczyna się na węźle Tomaszów-Północ. To oznacza, że przejęty przed GDDKiA północny odcinek ul. Warszawskiej stał się drogą krajową. Ten zabieg miał zmniejszyć ruch ciężarowy w Starzycach. Tymczasem nic to nie dało, a nawet tirów jest coraz więcej. Wielu kierowców wciąż jeździ starym śladem DK nr 48 przez Tomaszów. Z trasy S8 zjeżdżają na węźle Tomaszów-Centrum, kierują się na rondo Tuwima, a stamtąd przez ul. Ujezdzką, przejazd kolejowy na ul. Warszawskiej dojeżdżają dopiero do skrzyżowania z ul. Wysoką. Może jeżdżą na pamięć albo nie wiedzą o nowej, szybszej drodze krajowej przez Tomaszów. Albo po prostu ignorują znaki. – Czasem, gdy jadę ulicą Ujezdzką, to przede mną poruszają się trzy tiry. Za mą kolejne. Jest tam bardzo niebezpiecznie. Jeżdżę z duszą na ramieniu. Boję się o sobie i dziecko – mówi mieszkanka ulicy Ujezdzkiej.
- Parkują, jak popadnie
Inny tomaszowianin dodaje, że choć mieszka tam kilkadziesiąt lat, tak wielkiego ruchu, jak jest obecnie, nie pamięta.– Strach gdzieś wyjść – zauważa mężczyzna. Z młodszymi dziećmi do szkoły w Komorowie chodzą tamtędy dziadkowie, babcie, rodzice. Ale niektóre idą same. Nikt nie czuje się bezpiecznie. Najgorzej jest w godzinach szczytu. Wtedy gdy dzieci jadą i idą do szkoły, kiedy rodzice po nie przyjeżdżają (czyli ok. godz. 13.00–15.00). Przed szkołą w Komorowie jest mało miejsc parkingowych. Kierowcy stawiają auta, gdzie popadnie, np. na pobliskiej pętli autobusowej. Nie można stamtąd wyjechać, ludzie się spieszą, czasem ktoś kogoś grzecznościowo przepuszcza. Niekiedy ruch spowalnia przepuszczanie dzieci na pasach przez panią "stopek". Hamują tiry, emzetki, osobówki, ciągniki, robią się korki. Wystarczy jeden błąd, kiepska ocena sytuacji i może dojść tam do tragedii.
J.D





Komentarze