Grozi nam susza. Poziom wody w Pilicy wynosi zaledwie kilkanaście centymetrów. W całej zlewni rzeki utrzymują się w strefie stanów niskich.
Ochłodzenie i opady w ostatnich dniach wpłynęły (chociaż na chwilę) na poprawę sytuacji w lasach. Zagrożenie pożarowe spadło do najniższego poziomu, a w niektórych miejscach w kraju w ogóle go nie ma. Jednak poziom rzek jest nadal bardzo niski. Najlepiej widać to na przykładzie Pilicy i jej zlewni. Na Wolbórce, Piasecznicy, Czarnej Koneckiej, Drzewiczce... Nieco lepsza sytuacja jest tylko na Luciąży.
Miłośnicy turystyki kajakowej, biorący udział w spływach, muszą uważać na płycizny, kamienie i korzenie na dnie. – Nawet intensywny punktowy opad nie rozwiąże sytuacji. Potrzebujemy regularnego obfitego deszczu w górnej Pilicy w okolicach Koniecpola, jak również w zlewni rzeki. Wtedy w rejonie Tomaszowa sytuacja poprawiłaby się po kilku dniach – mówi Grzegorz Misiak, kierownik zbiornika hydrotechnicznego w Nadzorze Wodnym w Smardzewicach.
Wodowskaz na Pilicy w Spale pokazuje zaledwie 17 cm. Brakuje centymetra do stanu minimalnego (dla porównania rekordowy pomiar z lutego 1953 r. wynosił 455 cm!). Niski poziom wody w Pilicy jest związany po części z gromadzeniem jej w zalewie. – Obecnie średni przypływ wynosi zaledwie około 12 m sześc. na sekundę (przy odpływie minimalnym, biologicznym 11 m sześc. na s) Biorąc pod uwagę straty na odparowywanie, to te wskaźniki się równoważą. Do normalnego piętrzenia brakuje nam około 5 cm. W tej sytuacji nie możemy zwiększyć odpływu. Musimy prowadzić zrównoważoną gospodarkę wodną. Będzie coraz cieplej, wody w zbiorniku może ubywać – tłumaczy G. Misiak.
Ten wskaźnik pokazuje, że sytuacja jest podobna do tych w wyjątkowo suchych latach 2019–2020. Grozi nam susza, ale służby uspokajają. Do stanu z 1992 r. nie dojdzie. Wtedy w zbiorniku było zaledwie 50 procent wody. Wyjątkowo suchy był też rok 1984, kiedy poziom obniżył się o dwa metry.
Komentarze