Jadąc autem, zauważyłem dym na cmentarzu na Dąbrowskiej. Zwróciło to moją uwagę. Zjechałem na pobocze i nie zastanawiałem się, czy wykręcać numer alarmowy. PSP przyjęła zgłoszenie i niespełna po 5 min byli już na miejscu. Przy pomocy kilku osób w tym czasie udało się ugasić pożar.
Zapaliła się prawdopodobnie od znicza nowa wiązanka. Gasiliśmy ogień tym, co było – wodą z pobliskich kanistrów. Łapaliśmy też bukiety i nimi gasiliśmy płomienie. Świeżo zerwane kwiaty nie zajęły się tak szybko ogniem jak juki i iglaki w dekoracjach nieco bardziej suchych. To, co jeszcze palić się nie zaczęło, zabraliśmy na bok i udało się opanować ogień. Strażacy z PSP dołączyli, zabezpieczyli miejsce i dogasili resztę.
Mimo trudnej sytuacji czułem się z tymi ludźmi bliski. Sprawnie uzupełnialiśmy się w działaniu. Kolejny raz ludzie pokazali dobre serce.
A.S.
Komentarze