Z miejsca, z którym nie jesteśmy niczym związani, łatwiej wyjechać, łatwiej o nim zapomnieć.
Dlatego w dobie narastającej depopulacji w wielu polskich miastach coraz większy nacisk kładzie się na budowanie tożsamości lokalnej, na rozbudzanie dumy z przynależności do konkretnej społeczności, do konkretnego miejsca. U nas niestety bardziej słyszalni są ci, którzy podsycając kłótnie i podziały, niszczą wizerunek Tomaszowa, niż ci, którzy pokazują jego wyjątkowe strony. Tożsamość to także znajomość przeszłości, więź z ludźmi, którzy to nasze miejsce budowali, którzy je nam zostawili. Z tym jest u nas jeszcze gorzej. Dlatego zazdroszczę Opocznu. Zazdroszczę nie tylko wyjątkowego i pielęgnowanego folkloru, wracającej do łask gwary czy zabiegów w promowaniu tamtejszej kuchni. Zazdroszczę przede wszystkim dbałości o krzewienie wiedzy na temat własnej historii.
Co roku Agencja Wydawnicza PAJ-Press, wydawca TIT-u, produkuje kilkadziesiąt książek. Naszymi partnerami są gminy, miasta, muzea, instytuty naukowe i wyższe uczelnie. Pracujemy dla instytucji w całej Polsce. Wśród nich jest opoczyńskie muzeum i biblioteka publiczna. W ostatnich latach dzięki zapobiegliwości i umiejętności pozyskiwania funduszy przez pracowników tych placówek opocznianie dostali kilkanaście świetnych źródeł o własnej historii i wyjątkowości, od "Opoczyńskiego jadła", "Słownika gwary opoczyńskiej", który stał się hitem wśród tamtejszej młodzieży, czy "Zwyczajów weselnych", poprzez fantastyczną, napisaną przez samych mieszkańców książkę "Dumni z Opoczna", po niesamowite wręcz, wywracające do góry nogami widzenie historii "Wspomnienia opoczyńskiego ziemianina". To tylko niektóre tytuły.
Ostatnią poważną książką o historii Tomaszowa, jaka się ukazała, był album "Dzieje Tomaszowa Mazowieckiego w źródłach archiwalnych zaklęte". Było to w 2020 roku. Ale nawet tej książki nie wydał Tomaszów tylko Piotrków – a dokładnie tamtejsze Archiwum Państwowe. Ten czarny obraz nieco rozjaśnia twórczość Andrzeja Kobalczyka, ale i tego by nie było, gdyby nie łódzkie wydawnictwo. Zamiast książek mamy za to w obu urzędach – zarówno miejskim, jak i powiatowym – rozrastające się coraz bardziej działy promocji. I ciężko jest dyskutować z tymi, którzy uważają, że są to "działy pracy" dla tych, których zatrudnić trzeba, a ich podstawowym zadaniem jest... promocja aktualnej władzy.
and