Od pożaru sadzy może spłonąć cały dom. – Takie zdarzenia są szczególnie niebezpieczne ze względu na prawdopodobieństwo przedostania się płomieni na elementy konstrukcyjne budynku – ostrzega kpt. Bartłomiej Żyłka z Komendy Powiatowej PSP w Tomaszowie.
W ostatnich dniach tomaszowscy strażacy pięciokrotnie wyjeżdżali do pożarów sadzy w niedrożnych przewodach kominowych. Paliły się w Tomaszowie, Lubochni, Luboszewach i Królowej Woli.
Prawo budowlane obliguje właścicieli i administratorów nieruchomości do wykonania przeglądu kominiarskiego co najmniej raz w roku. Samo czyszczenie powinno odbywać się częściej i zależy od rodzaju paleniska. – Instalacje na paliwo płynne, czyli gaz lub olej, powinny być czyszczone co pół roku. Natomiast jeśli piec opalany jest paliwem stałym, takim jak węgiel, koks, ekogroszek czy drewno, taki obowiązek jest raz na trzy miesiące. Co najmniej raz w roku powinny być czyszczone przewody wentylacyjne – wyjaśnia rzecznik tomaszowskiej straży.
Urządzenia grzewcze nie mogą być zasłanianie ani przykrywane. To samo dotyczy kratek wentylacyjnych. Po wymianie okien na nowe (bardziej szczelne) trzeba sprawdzić poprawność działania wentylacji. Wiele osób nie wywiązuje się z tych obowiązków.
Pożary sadzy najczęściej kończą się ugaszeniem przy pomocy proszku gaśniczego. Jednak ich konsekwencje mogą być dużo poważniejsze i doprowadzić do zniszczenia całego domu.
Po pożarze sadzy komin najczęściej zostaje wyłączony z eksploatacji (w niektórych przypadkach nadzór budowlany może wydać nawet zakaz użytkowania całego budynku). Poza tym naprawa komina wiąże się ze sporymi kosztami (co najmniej kilku tysięcy złotych). Lepiej więc wykonać czyszczenie przed szkodą (za około 200 zł). Można też to zrobić na własną rękę. W sklepach są odpowiednie akcesoria do prac kominiarskich.
– Z uwagi na trwający okres grzewczy apelujemy o wyposażenie mieszkań oraz domów w czujki czadu i dymu. Czad jest gazem, który nie ma zapachu, smaku oraz koloru, dlatego człowiek nie jest go w stanie wykryć samodzielnie. Dbajmy o swoje zdrowie i życie – dodaje kpt. Bartłomiej Żyłka.
Fot. OSP Lubochnia