Czwartek, 2 maja 2024, Imieniny: Longiny, Toli, Zygmunta

pioroKalina Ogórek


(godło: Janina Kowalska)

Szkoła Podstawowa nr 1 im. Aleksandra Kamińskiego

w Tomaszowie Mazowieckim

 

 

 

Rozważania nastolatki

Głośny, piskliwy i przerażający dźwięk budzika oznajmił, iż rozpoczyna się kolejny, okropny dzień. W tym samym monecie słychać głos mamy:

- Kalina wstawaj! Myj głowę.

Czasami się zastanawiam, czy to budzik budzi mamę? Czy mama swoim krzykiem uruchamia budzik? A może mama jest kompatybilna z budzikiem i robią to równocześnie? Dobra, nieważne. Istotne jest to, że wybiła 6.30 rano, listopad, na dworze jeszcze ciemno. Nie powinno być takiej godziny na zegarku, przynajmniej nie w listopadzie. Ludzie nie widzą po ciemku, to oznacza, że powinni spać w takich okolicznościach - to takie oczywiste. Ale nie, ja muszę wstać i myć głowę. Tak naprawdę nie chodzi o głowę, tylko o włosy, które się na niej znajdują. Sięgają do pasa i są gęste, i - co najgorsze -  strasznie się przetłuszczają. Muszę je myć praktycznie codziennie, suszyć, czesać, masakra! Tyle razy prosiłam mamę, żeby obciąć, ale nie pozwala mi, bo to nie ona musi się z nimi męczyć. Mam 13 lat i nawet o swoich włosach nie mogę decydować, nie mówiąc już o tym, o której wstaję. Cała ta gadka o prawach dziecka, czasem myślę, że to jakaś bujda. Z mamą nie wygram, przynajmniej do osiemnastki, ale ten budzik, on do mojej osiemnastki na pewno nie dotrzyma. Nawet do końca grudnia, nie daję mu szans.

A tak poważnie, dzień zapowiada się strasznie, zresztą jak każdy dzień w siódmej klasie. Osiem lekcji, czyli kilka godzin w szkole. Te osiem godzin to jeszcze pół biedy, ale ci koledzy z klasy. Niby są w moim wieku, ale mam wrażenie, że są z czwartej klasy, tylko ciągle mylą sale lekcyjne i tak łażą za nami od kilku lat. Całe szczęście, że po tych ośmiu godzinach schodzą mi z oczu i mam kilkanaście godzin odpoczynku od tych przerośniętych dzieci.

Niestety nie można tego samego powiedzieć o nauczycielach. Nawet za murami szkoły nie pozwalają o sobie zapomnieć. Z moich siedmioletnich obserwacji wynika, że każdy, ale to każdy nauczyciel uważa, że jego przedmiot jest najważniejszy. Są jeszcze gorsi, oni myślą, że ich przedmiot jest jedynym przedmiotem w szkole. Aż dziwne, że zauważają innych nauczycieli. Ciekawe, co o nich myślą? Może to samo, co ja o chłopakach z mojej klasy. Tata mówi, że moje przemyślenia nie są zbyt odkrywcze i może troszeczkę niesprawiedliwe, ale mam podstawy, żeby tak myśleć. Po szkole angielski albo basem, a potem prace domowe, przygotowania do kartkówek, sprawdzianów, klasówek itd. Należy tu zwrócić uwagę, iż doba ma dwadzieścia cztery godziny, dwadzieścia cztery, nie dwieście czterdzieści! Czy ktoś to rozumie. Mam wrażenie, że tylko ja, no i czasami tata. Babcie już nie, ciągle mają pretensję, że nie przychodzę tak często, jak kiedyś, że już muszę iść, a jeszcze nic nie opowiedziałam.

A gdzie czas dla mnie? Na spotkania z koleżankami (kolegów sobie darujemy) czy cokolwiek? Choćby telefon. Xbox tak zakurzony, że strach dotykać, pady do konsoli nawet nie wiem gdzie są. Co to ma być? - Dzieciństwo? To jakiś obóz pracy. I tak non stop, dzień za dniem. I to ma się nigdy nie skończyć. To jest przerażająca myśl. Nie moja. Tak mówią dorośli, że teraz to masz łatwo, prawdziwe życie dopiero się zacznie. Szkoła średnia, matura, praca itd. To ma być jeszcze gorzej? Jakoś mi się nie chce wierzyć. Mama ma włosy, jakie chce (długość i kolor), tata wstaje, kiedy chce i mówi, że ostatni raz słyszał budzik gdzieś pod koniec XX wieku. Babcie to już nic nie muszą. I niby oni wszyscy mają gorzej niż ja? To jakaś hipokryzja, czuję się normalnie oszukiwana. Tylko po co? Nie wiem.

 Jak będę mogła decydować o sobie, zorganizuję wszystko zupełnie inaczej. Po pierwsze wywalę budzik. Na historii było, że chłop pańszczyźniany pracował od wschodu do zachodu słońca. A ja? Wstaję przed wschodem słońca i idę spać długo po tym, jak zajdzie. Wniosek nasuwa się sam i jest przerażający, mam gorzej niż chłop pańszczyźniany. No może trochę lepiej jadam, ale krócej śpię. Druga rzecz włosy, dziesięć, góra piętnaście centymetrów. Po co komu peleryna od głowy do kolan. Mam kołdrę, koc, nawet kaloryfer mam w pokoju. I już śpię trzydzieści minut dłużej. Chyba że to mama swoim krzykiem uruchomi budzik, ale miejmy nadzieję, że nie.

Mamusia to oddzielny temat. Spiskuje z nauczycielami, to jest pewne. Zawsze bierze ich stronę, bez względu na okoliczności. No ale ona też jest nauczycielką, wprawdzie w przedszkolu, ale to nauczycielka. Nadają na tych samych falach. To dodatkowo komplikuje moją sytuację w szkole i w domu. Jak można zrobić awanturę, bo dostałam czwórkę, czyli inaczej ocenę dobrą. Ocenę dobrą. To o co chodzi? Wiem o co chodzi - mama jest nauczycielką.

Najgorszy był poniedziałek, dostałam dwa plus z geografii. To chyba moja druga, no może trzecia dwója w życiu, w dodatku z plusem. Ten plus nie poprawił mojej sytuacji. Sobotę i niedzielę mam z głowy, nauka z mamą. Uwierzcie, nie ma nic gorszego od nauki z mamą. Tylko tata ma wtedy ubaw i mówi do mamy - pani profesor. Gdyby nie było chłopaków, wolałabym spędzić ten weekend w szkole.

Czasami nie widzę sensu tego wszystkiego i naprawdę zastanawiam się, czy tak wygląda życie? Tata twierdzi, że za wcześnie na takie przemyślenia. No i te jego mądrości, zdrowy organizm nie myśli za dużo, zdrowy organizm funkcjonuje. Łatwo mu tak mówić, ma krótkie włosy, nie ma budzika i nie chodzi do szkoły.

Zdarzają się też wspaniałe chwile - przyznaję. Uratowana! No, częściowo uratowana. W sobotę przyjeżdża brat mamy z trójką mojego kuzynostwa. Nie ma mowy o nauce, tak naprawdę to o niczym nie ma mowy. Szarańcza, Armagedon, katastrofa, nie przesadzam, to słowa, które tylko w części oddają to, co będzie się działo przez weekend w naszym domu. Kochany kuzyn i kochane kuzynki. A może kochany wujek? Nieważne - serdecznie zapraszam.

Humor mi się wyraźnie poprawił. Z kalendarzem w ręku policzyłam, że do końca roku będzie jeszcze trochę wolnego. Święta Bożego Narodzenia i zaraz ferie zimowe. No, może da się żyć. To chyba ta wizja sobotnio- niedzielnej nauki z mamą tak na mnie podziałała.

No i najważniejsze. W poniedziałek będę miała kotka, a raczej kotkę. Ma dopiero dwa, a może półtora miesiąca. Już ją widziałam, a po weekendzie zamieszka z nami. Jest cudowna, taka malutka. Nazwałam ją Atena, ale mama mówi, że to słabe i ma być Antena. Może być Antena.

  Jestem taka szczęśliwa, życie jest cudowne. Tylko ten budzik...

Pin It


TIT - Tomaszowski Informator Tygodniowy
Agencja Wydawnicza PAJ-Press

ul. Długa 82
97-200 Tomaszów Mazowiecki,
tel. 44 724 24 00 wew. 28 (biuro ogłoszeń)
tel. kom. 609-827-357, 724-496-306

WYRÓŻNIONE

Zapowiada się piękna majówka na wod...

65-letni letni mężczyzna wracał do ...

Mowa o zdjęciu Andrzeja Święsa, jed...

Piłka nożna w III lidze. W sobotę L...

Paliły się sadze w kominie, nieużyt...

Pool-bilard po tomaszowsku Do rozg...

- mówi st. bryg. Marcin Dulas, kome...

Potrącenie pieszego przez pojazd ko...

W ubiegły czwartek, 25 kwietnia, od...

Naradę zwołano 24 kwietnia. Rada...

NAJNOWSZE

Samorządy pozyskały na nie dotacje ...

Majówka, a tuż za nią długi weekend...

Zapowiada się piękna majówka na wod...

Powiat tomaszowski zarządza drogami...

Sprinterska kadra narodowa łyżwiarz...

Faza play-off w Tauron 1. Lidze na ...

W połowie kwietnia w Sierakowie zos...

Pool-bilard po tomaszowsku Do rozg...

Piłka nożna kobiet Rozkręcają się ...

W piotrkowskiej klasie okręgowej ro...

 

Stan jakości powietrza według Airly
TOMASZÓW MAZOWIECKI