- mówi 16-letnia Klaudia, uczennica jednego z tomaszowskich liceów ogólnokształcących. Znajduje się w grupie ryzyka i boi się zarazić COVID-19. Jej rodzice nie chcą jednak słyszeć o szczepieniu.
Klaudia w grudniu kończy 17 lat. Urodziła się z poważną wadą serca. W dzieciństwie trzykrotnie była hospitalizowana w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Leczy się na arytmię i astmę oskrzelową. - Wszystkie infekcje wirusowe są w moim przypadku bardzo niebezpieczne. Przechodzę je ciężko. Nawet kiedy miałam jelitówkę, serce szalało - mówi Klaudia. - Kiedy zaczęła się epidemia i pierwsze osoby w mojej szkole zaczęły chorować, bardzo się bałam. Inni śmiali się z tego, że noszę maseczkę, mówili, że za dużo naoglądałam się telewizji.
Obawy nastolatki okazały się uzasadnione, bo jesienią ubiegłego roku trafiła w stanie ciężkim do szpitala. - Z domu zabrała mnie karetka, dusiłam się. Byłam w takim stanie, że nie pamiętam dokładnie, jak znalazłam się w szpitalu. Kiedy zostawili mnie na oddziale zakaźnym, mój tata wpadł w szał - opowiada dziewczyna. - Mimo że wyszedł test pozytywny, nie chciał przyjąć do wiadomości, że to COVID-19. Wymyślał mi inne choroby, a lekarzy wyzywał od nieuków - dodaje. Matka Klaudii również uważa, że wirus SARS-CoV-2 nie istnieje. - Jest mi za nią po prostu wstyd. Tak niestety zachowują się dorośli ludzie - wyznaje nastolatka.
Dziewczyna boi się zakażenia. Używa środka dezynfekującego do rąk, a w miejscach publicznych nosi maseczkę ochronną. - Boję się gdziekolwiek pokazać na mieście, szczególnie z tatą. Ostatnio na zakupach myślałam, że spalę się ze wstydu. Założyłam maseczkę w markecie. Krzyczał przy ludziach, że mam "zdjąć z twarzy tą szmatę" i nie robić pośmiewiska - wspomina Klaudia.
W ubiegłym tygodniu nastolatka oznajmiła rodzicom, że chce się zaszczepić przeciwko COVID-19. - Mama zaczęła się śmiać, kazała puknąć mi się w głowę i powiedziała, żebym przestałą wierzyć w głupoty o epidemii. Tata stwierdził, że nigdy nie pozwoli, żebym wstrzykiwała sobie jakiś syf - twierdzi dziewczyna.
Rodziców Klaudii do szczepienia nie przekonuje nawet fakt, że najbliższy członek rodziny zmarł z powodu zakażenia COVID-19. - Dziadek miał 63 lata. Miał tzw. choroby współistniejące, przebyty zwał. Mama mówi, że zmarł, bo był chory na serce. Ale gdyby nie zakażenie, może by przeżył! - mówi nastolatka.
Bezwzględne wskazania do szczepienia u Klaudii potwierdza lekarka z poradni POZ, pod opieką której jest nastolatka. - O konkretnym pacjencie mogę rozmawiać tylko z osobą upoważnioną. Mogę jedynie powiedzieć, że zakażenie wirusem SARS-CoV-2 u osoby z zaburzeniami rytmu serca i astmą oskrzelową może skończyć się tragicznie. Pacjenci z takimi dolegliwościami bezwzględnie powinni się zaszczepić - wyjaśnia pani doktor.
Klaudia mówi, że ciągle szuka sposobu, żeby przekonać rodziców, aby wyrazili zgodę na jej zaszczepienie. W ubiegłym tygodniu poprosiła mnie, żebym z nimi porozmawiał. Udałem się do jej miejsca zamieszkania. Drzwi otworzył ojciec nastolatki, który raczej do rozmowy nie był skory. Kiedy się przedstawiłem i powiedziałem, o czym i dlaczego chciałem rozmawiać, mężczyzna wpadł w furię. Trudno go zacytować, pomijając słowa powszechnie uznawane za niecenzuralne. Najpierw zagroził mi pobiciem, potem wezwaniem policji i trzasnął drzwiami. - Tak właśnie reaguje tata. Brak mi słów. Jest mi wstyd... boję się, że przez nich umrę - skomentowała Klaudia.
K. Krasnodębski