Składnica Agencji Rezerw Materiałowych mieszcząca się w Wąwale przy ul. Jeleń 4 to miejsce, które nie budziło większego zainteresowania wśród tomaszowian. Wielu mieszkańców naszego miasta nie wiedziało nawet o jego istnieniu. Wszystko się zmieniło, kiedy składnica stała się strategicznym miejscem w czasie walki z epidemią. Budynek jest bardzo dobrze pilnowany.
O Wąwale i tamtejszych magazynach zrobiło się głośno, gdy 27 grudnia około godz. 5.00 rano, pod eskortą kilku radiowozów policji, pierwsza partia szczepionek z belgijskiego magazynu firmy Pfizer trafiła do składnicy. Kolejne dostawy odbywają się cyklicznie w każdy poniedziałek.
Wielu naszych czytelników jest zainteresowanych tym, jak wygląda dostawa szczepionek. 7 stycznia zadzwoniłem do kierownika składnicy Ryszarda Raczyńskiego, prosząc, aby podał mi godzinę dostawy szczepionki. Chciałem po prostu zrobić zdjęcie, ewentualnie relację audio-wideo. Kierownik składnicy odmówił udzielenia mi jakichkolwiek informacji, odsyłając do rzecznika prasowego w centrali ARM w Warszawie.
11 stycznia w godzinach porannych pojechałem pod składnicę. Czekałem w samochodzie kilkadziesiąt minut. Dostawy szczepionki się nie doczekałem. Cisza, wszystko pozamykane. Odjechałem i wróciłem tam w piątek, 14 stycznia około południa. Zaparkowałem samochód 1,5 km od składnicy. Pogoda sprzyjała spacerom, więc postanowiłem się przejść po pobliskim lesie w stronę składnicy. "Spacerowali" tam też inni ludzie. Ze względu na porę roku nie sądzę, że byli na grzybobraniu. Poza tym w zwyczaju grzybiarzy raczej nie leży ubieranie się na czarno i zakładanie na twarz kominiarek. Jeden z tak ubranych mężczyzn, w spodniach typu bojówki i czarnej kurtce, podszedł do mnie i zapytał, co tu robię. Powiedziałem mu, że podziwiam piękno lasu i spaceruję. Polecił mi stamtąd s..., tzn. szybko się oddalić, grożąc, że w przeciwnym razie zostanę stamtąd wywieziony. Nie przedstawił się, nie był w żadnym mundurze, na pasku miał jednak broń palną.
Jako że sprawa była zbyt błaha, by się zbytnio narażać, zastosowałem się do zaleceń. Postanowiłem udać się w stronę składnicy bardziej oficjalną drogą, a nie lasem. Problemu już nie było. Pod budynkiem stał jakiś samochód, coś z niego rozładowywano. No, ale co? Niestety nie wiem.
Wróciłem do samochodu, odjechałem w stronę Tomaszowa. Zatrzymałem się przy ul. Lipowej w Wąwale. Chciałem porozmawiać z kimś, kto na co dzień obserwuje okolice składnicy ARM. Udało się. Z jednej posesji wyszedł mężczyzna. Mówił mi, że z ciekawości sam chciał pojechać w pobliże składnicy i zobaczyć, jak wygląda dostawa. Stwierdził, że droga prowadząca do składnicy była zablokowana samochodem osobowym koloru czarnego marki Kia. Dwóch mężczyzn wysiadło z samochodu i oznajmiło mu, że będzie mógł sobie pojechać tą drogą, ale dopiero za dwie godziny.
Zwykły magazyn, a szczelnie strzeżony nie wiadomo przez kogo. I właściwie w jakim celu? Może zamiast usprawnić tzw. narodowy program szczepień, trzeba pilnować, żeby żaden złoczyńca nie ukradł szczepionki, handlując nią potem na czarnym rynku? Z pewnością duże zagrożenie może też stanowić jakiś "covidosceptyk" albo antyszczepionkowiec chcący wysadzić to wszystko w powietrze. Chyba osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo szczepionek uważają, że zagrożenie jest niezwykle realne. No, to trzeba pilnować.
Krzysztof Krasnodębski