Ponownie jadę do Rawy, tym razem, dzięki Joasi i jej mężowi, w obie strony ominę "dworzec autobusowy". Daję cudzysłów, bo zastanawiam się, co się dzieje ostatnimi czasy z dworcami – obiekty PKP popadają w ruinę, PKS wyprzedał znaczną część swoich terenów, zostawiając przystanki i niszczejące na ogół budynki, które kiedyś były przystanią dla podróżnych.
Dworce, które przez stulecia były wizytówką miejscowości, dziś stanowią antyreklamę, straszą i dopiero trzeba "pójść w miasto", aby poznać jego walory. Tak jest też z Rawą. Jedno z najstarszych miast w naszym kraju, o bogatej tradycji i historii, jako miejscowość odnotowana w 1160 roku, a jako miasto w 1321. Spacer w deszczu nie sprzyjał prawdziwemu zwiedzaniu, ale i tak wrażeń było pod dostatkiem.
Zauroczyła mnie końska rodzina – trzy dorosłe konie i źrebak przy żłobie. Niecodzienna rzeźba cieszy oczy na pl. Wolności, gdzie niegdyś był koński targ. Od XVI do XVIII wieku Rawa była jednym z największych ośrodków handlu końmi i wołami stepowymi. Kupcy mieli do wyboru konie polskie, ukraińskie, tureckie, perskie, a nawet czerkieskie. Piękna rzeźba i przywołuje słowa piosenki: "tylko koni, tylko koni żal...". Na pl. Piłsudskiego inna rzeźba, inne uczucia: IMĆ Jan Chryzostom Pasek siedzi wygodnie na zdobionym kufrze, do jego stóp łasi się wierna wydra. Joasia włącza przycisk i słucham dobrze mi znanego fragmentu "Pamiętników". Pasek urodził się w Gosławicach lub Węgrzynowicach, ale z Rawą był związany już od szkolnych lat. Mieszkańcy Rawy hołubią przeszłość, jednak dzień dzisiejszy i przyszłość też nacechowane są troską, inicjatywą, o czym świadczy na przykład wizyta w miejskiej bibliotece. Wchodzimy w trakcie rozmowy telefonicznej dyrektora z kimś, kto chce umówić spotkanie. Zaprzyjaźniony z moją przewodniczką Zbigniew Pacho przedstawia rozmówcy grafik działań na najbliższe miesiące, w które trudno wcisnąć przysłowiową szpilkę. Umawiają się na koniec listopada. Cóż, ja też chciałam zaproponować spotkanie, więc z lekka się wycofuję, ale dyrektor reaguje entuzjastycznie i już planuje dwa spotkania autorskie – dla dorosłych i dla dzieci, z konieczności pod koniec roku lub na początku nowego. W tym miejscu wyjawię powód, dlaczego piszę o Rawie: Wymyślili ławeczkę i zrobili, my tylko mówimy, piszemy i myślimy o słynnej ławeczce. Pani dyrektor miejskiej biblioteki też o mnie myśli, pamięta... Chwalę cudze, chciałabym też z dumą i satysfakcją chwalić nasze, tomaszowskie. Może doczekamy się ławeczki Tuwima i Stefanii, a ja – spotkania z czytelnikami Miejskiej Biblioteki Publicznej.
Emilia Tesz
Fot. Urząd Miasta w Rawie Mazowieckiej