Wsiadłam do autobusu i usłyszałam fragment toczącej się już rozmowy dwóch pasażerek:
– Wszędzie beton. Wybetonował plac Kościuszki, trudno tam wytrzymać latem, człowiek dusi się z gorąca. – Ale to nie on, to Zagozdon – odpowiada jej druga. – No tak – przytakuje pierwsza – ale robi to, co jemu się podoba, wcale nie widzi naszych spraw – komentuje pierwsza, chyba w związku z niedawnymi wyborami. Wysiadają, ja snuję dalej wątek myśli, jakby wyjętej z "Odprawy posłów greckich", w której Jan Kochanowski wskazuje, że rządzący winni nie swoje, ale ludzkie sprawy mieć na pieczy.
Tych spraw jest wiele i one decydują o jakości życia. Na ogół niewielkie, codzienne, niewymagające milionowych nakładów, na przykład ławeczki. Pisałam o starych, zdewastowanych w ciągu alei Piłsudskiego, o potrzebie ustawienia nowych na trasie św. Antoniego – Niebieskie Źródła. Nic się nie dzieje. Przydałyby się na wielu przystankach, nie mówiąc o wiatach. Starzejemy się i ja właśnie w imieniu tych starszych, najczęściej, z racji niedopatrzeń, braku troski – wykluczonych. Pamiętają Państwo piosenkę "Starzyk"? Oj, śpiewało się kiedyś, śpiewało! "Fajeczka, gołąbeczek / Ławeczka, ogródeczek / I w kadłubku kos, to starzyka los". Starzyk – emerytowany górnik ("Byłem górnik, jestem starzyk"). Lata pracy za nami, należy się nam godne życie. Z tą godnością różnie bywa. W oczekiwaniu na zabiegi słyszę od starej, bladej kobiety, która skarży się na anemię: "Lekarka powiedziała, że mam demencję i nic nie robi". Cóż – są ludzie i ludziska, wybór zawodu, funkcji społecznej przez pryzmat skutecznej użyteczności lub egoistycznie postrzeganego interesu. Wracając do ławeczek: w pewnym bloku lokatorzy zaprotestowali przeciwko ławkom, "bo będą na nich siadali obcy, tacy różni". Przypomina się porzekadło o psie ogrodnika – Sam nie zje i drugiemu nie da. A dlaczego od lat miasto nie spełnia wielokrotnie, z różnych stron płynącego postulatu, aby zaistniała ławeczka Tuwima? W innych miastach są, ludzie robią sobie zdjęcia, wrzucają na Facebook, sięgają do wspomnień. Przecież to promocja i... wygoda dla zmęczonych. Wykorzystuje się Tuwima na różne sposoby, ale godnie go uczcić – co to, to nie. Chyba jednak nadal będzie jak grochem o ścianę, więc zwrócę się do Wyższej Instancji: "Wszystkie nasze dzienne sprawy przyjm litośnie Boże prawy".
Emilia Tesz
Komentarze