Na takie pytanie nasuwa się jedna odpowiedź − nierozważnie.
Pomijam wybory elektoratu, by głosować partyjnie: PiS, KO, Trzecia Droga. Takie głosowanie partyjne nie ma znaczenia, kiedy miasto i powiat są rozjeżdżane przez ciężki transport tranzytowy. Czy wyborcy głosujący na często bezbarwnych kandydatów z którejś opcji myśleli o rozwiązaniu wreszcie wałkowanego od 25 lat problemu budowy obwodnicy Tomaszowa?
Ktoś zapyta, a co ma powiat do obwodnicy? Ma! Zapytajcie mieszkańców Smardzewic, Spały, Inowłodza, a w Tomaszowie mieszkańców ul. Warszawskiej, Szczęśliwej, Wysokiej, Ujezdzkiej. A przecież byli na listach wyborczych kandydaci, którzy mogliby pomóc rozwiązać ten narosły latami problem, przy bałamutnych obietnicach i bezsensownych decyzjach decydentów z Warszawy. Było takich na listach wyborczych do Rady Powiatu dwóch. Obaj fachowcy z branży. To Jacek Kowalewski, z zawodu geodeta, praktyk. Jego uparte boje o obwodnicę trwają już 25 lat.
Drugi kandydat, pochodzący z Rzeczycy inżynier drogownictwa Marcin Amróz, z drogownictwem związany od 14 lat, pracował m.in. w Tomaszowie w Zarządzie Dróg Powiatowych, a obecnie został dyrektorem łódzkiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Zmiany kadrowe w GDDKiA świadczą, że coś się zaczyna zmieniać również w temacie obwodnicy. Zaczęto brać pod uwagę jej przebieg w śladzie od lat proponowanym przez J. Kowalewskiego.
Obaj kandydaci nie uzyskali mandatów radnych powiatowych, a przecież ich obecność w radzie mogłaby przyspieszyć realizacje korzystnych dla miasta i powiatu założeń. Obecnie właśnie o przyspieszenie chodzi, aby realizacja nie przeciągała się na kolejne 10−15 lat, a na to się zanosi. Straciliśmy atuty, a szkoda.
J. Pampuch
Komentarze