Katarzyna niedługo skończy 53 lata, Daniel ma 40. Nie wiadomo, co ich dokładnie połączyło – miłość czy ulica. A może jedno i drugie. Żyją w lasku przy ul. Nadrzecznej w namiocie przykrytym gałęziami. W dzień zbierają puszki, w nocy przytulają się, by nie zmarznąć. Marzą o pokoju z kuchnią i łazienką. I żeby ciągle być razem.
Zwykły poniedziałek, początek marca. Jest zimno i ponuro, ludzie spieszą się do pracy, młodzież do szkoły. Roboty porządkowe przy ul. Nadrzecznej wykonuje pan Bogdan, mieszkaniec okolicy, który na początku nieco nieufnie, ale potem już otwarcie potwierdza to, co słyszałam od koleżanki – że w lasku w okolicach ul. Nadrzecznej i Zacisza ktoś chyba mieszka w namiocie. Okazuje się, że to para bezdomnych. Idę do nich z panem Bogdanem, ale mieszkańców czegoś, co przypomina nieco szałas, nie ma. Zbierają puszki, złom, utrzymują się, jak mogą. – Dałem im kiedyś butlę gazową, żeby mieli sobie na czym ugotować, ale im ukradli – mówi pan Bogdan, który przyznaje, że para jest nieszkodliwa i że im czasem pomaga, podobnie jak inny tomaszowianin, pan Radosław. Pana Radosława spotykam w sklepie przy ul. Nadrzecznej, gdzie bezdomnych z namiotu, Daniela i Katarzynę, znają też panie ekspedientki. – Kupują u nas czasem coś do jedzenia. To raczej spokojni ludzie. Ten bezdomny to nawet porządnie ubrany chodzi, w czystej, eleganckiej kurtce – przyznaje jedna z nich. – Jakby nie pili, to byłoby inaczej. Przecież ten chłopak to robotny jest, pracował na osiedlu – dodaje pracownica sklepu. Obie z koleżanką znają miejscowych bezdomnych i amatorów mocniejszych trunków. Nie wiedzą jednak, gdzie znajduje się namiot pary. Nie widać go z ulicy.
Czytała(e)ś wstęp naszego artykułu ? Spodobał Ci się ?
Kliknij aby wykupić Pełny dostęp już od 2,50 zł