Zrewitalizowany Park Miejski "Solidarność" nie został dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych. Problem z poruszaniem się po wzniesieniach i grząskich ścieżkach mogą mieć też matki z wózkami dziecięcymi.
– Wydali tyle pieniędzy, a nie pomyśleli o podstawowych potrzebach tych najsłabszych – mówi jeden z mieszkańców naszego miasta. Trudno się z nim nie zgodzić. Rewitalizacja parku kosztowała ponad 20 milionów złotych. – Na co poszły te pieniądze!? Trochę drzew, krzewów, alejki, scena, śmieszne miśki. To tyle wszystko kosztowało? – dziwi się nasz rozmówca.
Park po "liftingu" wzbudza mnóstwo kontrowersji. Pisaliśmy już o nieodpowiednim podłożu na placu zabaw, ogrodzeniu postawionym aż do koryta Wolbórki bez zgody Wód Polskich, tężni i ścieżce rowerowej, których nie ma, a być powinny.
- Po schodach albo stromym podjazdem
Kilka dni temu odezwały się do naszej redakcji osoby niepełnosprawne, które wybrały się na spacer do parku. – Byliśmy ciekawi, jak to wszystko wygląda. Nigdy więcej! Byłam tam pierwszy i ostatni raz. Po tych naturalnych ścieżkach poruszać się wózkiem nie da. A było sucho, po deszczu pewnie byłoby jeszcze gorzej. Natomiast podjazd od strony Browarnej jest po prostu niebezpieczny. Jeśli komuś zabraknie sił i straci równowagę, to może polecieć w dół i zrobić sobie krzywdę – relacjonuje nam jedna z pań, która porusza się na wózku. – Przed remontem były tam schody, pod które nie dało się podjechać (ani z nich zjechać) i dalej nic w tej kwestii się nie zmieniło. A tyle się mówi o usuwaniu barier architektonicznych w kontekście osób niepełnosprawnych – dodaje.
Na pewno pomogłyby barierki zamontowane wzdłuż ścieżki na podjeździe. Zwróciliśmy się w tej sprawie do Urzędu Miasta. Podobną prośbę do tomaszowskiego magistratu wystosowali też tomaszowscy niepełnosprawni. Na razie bez odzewu.
Wejście do parku od strony Nowowiejskiej też pozostawia wiele do życzenia. Po nierównej kostce ułożonej na wale Wolbórki trudno przejechać nawet na rowerze. Poruszanie się tam wózkiem inwalidzkim czy dziecięcym wymaga jeszcze więcej wysiłku. Stary betonowy zjazd od strony ul. św. Antoniego też jest niebezpieczny dla wózkowiczów.
- Nikt się nami nie przejmuje
Nie tak dawno Tomaszów został okrzyknięty miastem turystyki osób niepełnosprawnych. Obniżone krawężniki, profilowane chodniki, podjazdy w urzędach i innych instytucjach... To zdecydowanie za mało.
Kiedyś w tomaszowskim Hufcu ZHP powstała drużyna harcerska zrzeszająca młodzież niepełnosprawną ruchowo. Organizowała ogólnopolski rajd integracyjny "U Modrych Wód". Do Tomaszowa zjeżdżała młodzież o różnym stopniu niepełnosprawności i przez tydzień bawiła się aktywnie pod okiem opiekunów. Było też wiele innych inicjatyw.
Był też klub sportowy "Laur", który realizował formy rehabilitacji społeczno-sportowej. Przypomnijmy także "Niedźwiedzi", którzy stworzyli drużynę rugby na wózkach. Te wszystkie inicjatywy nie przetrwały, bo nie miały odpowiedniego wsparcia i poszanowania ze strony władz miasta. Pamiętamy m.in. jak prezydent i jego współpracownicy nie znaleźli czasu na turniej organizowany w hali Lechii przez tomaszowską drużynę rugby na wózkach. Zawodnikom było przykro. Zostali zwyczajne zlekceważeni.
Co prawda działają w Tomaszowie Warsztaty Terapii Zajęciowej, ale to żaden sposób na zdobycie przyszłej pracy, chociażby w zakładach pracy chronionej czy w zakładzie aktywizacji zawodowej. Rynek pracy osób niepełnosprawnych w naszym mieście właściwie nie istnieje.
– Jesteśmy traktowani jak obywatele drugiej, a nawet trzeciej kategorii. Dużo się mówi o aktywizacji zawodowej osób niepełnosprawnych, ale nic w tym kierunku się nie robi. Może władze naszego miasta i powiatu wstydzą się pokazywać z osobami z niepełnosprawnościami czy chorymi. Bez protekcji nie ma szans na żadną pracę. Można liczyć tylko na siebie, rodzinę, przyjaciół. Bez tego bylibyśmy skazani na siedzenie w czterech ścianach własnego domu – mówią nasi rozmówcy.
ag
Komentarze