Zniknął pod skutym lodem Zalewem Sulejowskim w połowie stycznia. Były poszukiwany przez służby. W końcu ratownicy natknęli się na jego ciało.
Do zdarzenia doszło w drugiej połowie stycznia br. w okolicach Zarzęcina. Wtedy trzech mężczyzn wypłynęło łódką na zalew. Zbiornik był częściowy zamarznięty. W pewnym momencie jeden z nich wpadł do wody. Zniknął pod lodem. Jego towarzysze nie byli w stanie mu pomóc. Wezwali służby ratunkowe. Rozpoczęły się poszukiwania z udziałem policji, straży pożarnej (również PSP w Tomaszowie) i WOPR-u z Tomaszowa. W ruch poszły drony. Przeszukiwano częściowo zamarzniętą powierzchnię zbiornika, ale też linię brzegową. Na miejsce ściągnięto nawet specjalistyczną grupę ratownictwa wodno-nurkowego. Jednak działania ratowników nie przyniosły skutku.
Później przyszły większe mrozy. Cały zbiornik pokrył się lodem i poszukiwania zostały zawieszone. – Właściwie to przez cały czas prowadziliśmy pewne działania. Średnio raz w tygodniu wypuszczaliśmy w powietrze drony, żeby monitorować okolicę, w której zaginął mężczyzna. Działania prowadziliśmy też na brzegach zalewu – wyjaśnia Damian Błaszczyk, prezes WOPR w Tomaszowie.
Od początku ratownicy nie mieli wątpliwości, że poszukiwany mężczyzna utonął. Trudno było przypuszczać, że wydostał się z lodowatej wody (jeszcze teraz, w połowie maja, ma zaledwie około 5 stopni), o własnych siłach dotarł do brzegu i zniknął bez śladu. Wędkarz zaginął w toni wodnej koryta Pilicy. Nurt rzeki mógł znieść go o kilkaset metrów. Jak się jednak okazało, pozostał niemal w tym samym miejscu w okolicach Zarzęcina. – Ciało zaginionego mężczyzny (w wieku około 40 lat – przyp. red.) zostało odnalezione 29 marca. Prokuratura Rejonowa w Opocznie wyjaśnia okoliczności tego zdarzenia – mówi nam asp. Agnieszka Januszewska-Kalużna, rzeczniczka prasowa opoczyńskiej policji.
(fot. WOPR Tomaszów Maz.)
Komentarze