Za smakiem świeżych rzodkiewek, sałaty czy szpinaku tęsknimy przez całą zimę. Wiosną wypatrujemy na rynku czy w sklepach nowalijek. Coraz częściej chcemy, by pochodziły z upraw ekologicznych. I takie właśnie oferuje Kamil Staroń z Żelechlina w pow. tomaszowskim.
Od 10 lat prowadzi gospodarstwo rolno-ogrodnicze w systemie ekologicznym. Wcześniej wraz z bratem uprawiał 30-hektarów ziemi i współpracował z hurtowniami i sieciami handlowymi. Ale nie układała się ona dobrze, a nawet przyczyniła się do rezygnacji z przemysłowego kierunku produkcji i przestawienia się właśnie na ekologię. Dzisiaj gospodarzy na 3 hektarach, zdobył wymagany certyfikat. Uprawia warzywa. Początkowo dostarczał je wprost do klienta, z czasem także do łódzkich sklepów z ekologiczną żywnością. Obecnie można go również spotkać na organizowanych przez Urząd Marszałkowski ryneczkach "Prosto od rolnika", na których lokalni producenci oferują swoje produkty.
W Żelechlinie gospodarstwo "Kamilove ekowarzywa" można od razu poznać po tunelach wokół domu – są i przed, i za budynkami. Przy drodze teraz rosną: szpinak, rzodkiewka i sałaty, a jak skończy się sezon na nowalijki, zastąpią je ogórki i fasola, które na razie kiełkują w tunelach za domem. Asortyment jest szeroki, taki jak zapotrzebowanie klientów. Są pomidory, papryki, bakłażany, brokuły, różne odmiany selera i kapusty, jarmuż, cukinie, ziemniaki, marchew, pietruszka i wiele innych. W ich uprawie panu Kamilowi pomaga cała rodzina: rodzice, żona i dzieci. Synowie sieją warzywa, a córka robi także zdjęcia na profil na Facebooku.
Procentuje też zdobyta na studiach wiedza – ukończył Wydział Ekonomiczno-Rolniczy Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – To połączenie rolnictwa, ekonomii, handlu i marketingu, czyli wszystkiego, co jest potrzebne, żeby wyprodukować i sprzedać – podkreśla.
Prace często zaczyna bladym świtem, a kończy po zmroku. Większość trzeba zrobić ręcznie. Z nawozów stosuje tylko obornik. Ochrona przed szkodnikami? To co urośnie, to jest. Nasiona? Tylko certyfikowane, uzyskane z ekologicznych hodowli. Efekt? Nie zawsze proste i według "jednego wzoru" marchewki czy pietruszki, ale za to czyste od chemii, soczyste i naturalne. W pełni sezonu to jędrne pomidory, pękate bakłażany i prawdziwe w smaku swojskie ogórki. – Ziemia potrafi wydać plon bez sztucznych nawozów, rośliny potrafią się obronić bez pestycydów, choć odbywa się to kosztem części zbiorów, ale musimy się pogodzić, że dzielimy się tym z naturą. Strata jest wpisana w rachunek – zdradza swoją filozofię Kamil Staroń.
Z myślą o swoich uprawach hoduje też pszczoły – to główne zapylacze dla ogórków. Od niedawna w gospodarstwie są jeszcze dwa króliki – pan Kamil wymienił je za propolis. Właściciel "Kamilove ekowarzywa" ma więcej pomysłów na swoją działalność. Chciałby, żeby tunele były częściej odwiedzane przez klientów, by mogli uczestniczyć w całym procesie. – Najbardziej by mi zależało na pieleniu – żartuje.
(Źródło: Urząd Marszałkowski w Łodzi)
(fot. Michał Turliński/Urząd Marszałkowski w Łodzi)
Oprac. MarMajs
Komentarze