Czasem myślę, że nie mam już o czym pisać, ale wychodzę z domu, spotykam ludzi, rozmawiam, i pojawiają się nowe sprawy, nowe, a niekiedy stare, wciąż aktualne tematy.
Ostatnio spotkałam zaprzyjaźnioną sprzedawczynię. – Jak się cieszę, że panią widzę, tak chciałabym, żeby pani napisała o naszych zabytkach – rzuciła na powitanie. – "Rozmawiałyśmy kiedyś o pałacyku. I co? Zrujnował, a teraz chce sprzedać za pół ceny? Tak się dzieje, gdy wspólne dobro trafia do rąk prywatnych. Mamy niewiele zabytków, to skandal, że niektóre niszczeją jak kościół na placu Kościuszki".
– Ale Arkady żyją! – oponuję, a starostwo wyłożyło znaczne sumy na remonty, renowację kościołów i kapliczek. – "Zgoda, jednak ten obiekt jest najstarszym kościołem w Tomaszowie, a że polski czy narodowy? Zabytek to zabytek!". Spełniam prośbę, dodając od siebie, że boli mnie pomijanie milczeniem budowli pofabrycznych, "sanepidu". Może czeka je los browaru? Są też mniejsze obiekty godne uwagi. Kamienica przy al. Piłsudskiego 24 jest siedzibą poradni zdrowia, Związku Nauczycielstwa Polskiego i miejscem zamieszkania kilku lokatorów. Piękne balustrady, drzwi, kafelki, witraż – wszystko zżerane przez czas. Żal patrzeć. Kiedy wracamy sporą grupką z zebrania, nawiązuję do tematu. – "My to też zabytki" – stwierdza jedna z koleżanek. – "Mało kto o nas dba". Wspominają dzieciństwo, sąsiedzką zażyłość. – "Na nasze podwórko na Wysokiej schodzili się sąsiedzi, było gwarno i wesoło. Jeden drugiemu pomagał". – "Do nas na Długiej też schodzili się sąsiedzi. Ojciec zrobił ławeczki, matka zawsze miała coś dla dzieci, najczęściej placki ziemniaczane. Dorośli rozmawiali, a ja zajmowałam się dziećmi i tak mi już zostało" – mówi emerytowana dyrektorka przedszkola. Z wypowiedzi koleżanek bije ciepło życzliwości, poszanowania innych ludzi, deficytowych wartości w naszych czasach. Przykład? Wsiadam do autobusu za osobą w kurtce i kapturze, obarczoną plecakiem. Kobieta przeciska się przez tłok i głośno warczy na młodą osobę: – "No, dziewczyno, odwróć się!". Przechodząc, zaglądam w jej twarz – toż to osoba znana z pracy i działalności w kulturze. Kiedy wysiada, mówię jej, że czasem warto powiedzieć słowo "przepraszam". Jan Kochanowski pisał: Służmy poczciwej sławie, a jako kto może/ Niech ku dobra spólnego pomoże". Nie musimy się kochać, wystarczy szacunek, życzliwość. Niekiedy troska – o innych, o zabytki, te materialne i żywe. O ludzi.
Emilia Tesz