– Nie jesteśmy w stanie ich utrzymać – mówi nam Sławomir Siewierz, właściciel firmy Kasz-bus, która organizuje przewozy autobusowe z Tomaszowa do Łodzi. Od 1 lipca kursy – jedyne na tej trasie – zostaną zawieszone. Mieszkańcy zaprotestowali (zwrócili się z prośbą o interwencję do naszej redakcji), ponieważ stracą możliwość dojazdu do stolicy regionu. – Nie mamy innego wyjścia, walczymy o przetrwanie. Wiele razy prosiliśmy o wsparcie, ale państwo dotuje tylko pekaesy. Włodarze miasta czy gmin też nie chcą nas wspomóc, a przecież wozimy ich mieszkańców – dodaje przewoźnik.
Nie będzie autobusów do Łodzi
To jedna z najważniejszych linii przewozowych w naszym powiecie. Codziennie korzystają z niej setki, a nawet tysiące osób. Nie tylko mieszkańcy Tomaszowa, ale też gmin Tomaszów, Ujazd i Rokiciny. Jeżdżą autobusami do pracy i na studia w stolicy regionu.
Kiedyś na tej trasie (wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 713) kursowało kilku przewoźników. Była konkurencja, a nawet walka o klienta. Obecnie pozostał tylko jeden, którego kursy są niezbędne dla wielu mieszkańców naszego powiatu.
– Jeździmy od 2002 r. Mamy klientów, którzy są z nami od lat. Przyzwyczailiśmy się do nich, a oni do nas. Jednak przyszedł moment, że musimy powiedzieć dość. Połączenia pomiędzy Tomaszowem a Łodzią miały zostać zawieszone od 1 maja, ale ze względu na uczniów (maturzystów) i studentów, zdecydowaliśmy, że będziemy jeszcze jeździć przez dwa miesiące. Dłużej już nie możemy, bo nie mamy na to środków – wyjaśnia nam S. Siewierz. – Pensje, paliwo, naprawa i wymiana taboru, wszelkie pozwolenia, opłaty – to generuje coraz większe koszty. Jeździliśmy nawet podczas pandemii, kiedy przy tych wszystkich obostrzeniach nie było to przecież proste. Chcieliśmy zapewnić ludziom codzienny dojazd do pracy i szkoły. Przepraszamy, ale nie dajemy już rady – dodaje.
Nie zastąpią ich pociągi
Ta informacja poruszyła mieszkańców. Telefony rozdzwoniły się w naszej redakcji. – Przecież to jest jedyne połączenie z Łodzią. W ten sposób Tomaszów i cały powiat zostaną odcięte od stolicy regionu. Nie wszyscy mają samochody. A poza tym pchanie się autem do metropolii to jakiś obłęd – denerwował się jeden z nich.
Co prawda pozostaną pociągi, ale patrząc na mapę sieci kolejowej i drogowej, łatwo zrozumieć rozgoryczenie naszego czytelnika. Pociągi z Tomaszowa do Łodzi w mniejszych miejscowościach zatrzymują się w naszym powiecie tylko na stacjach w Skrzynkach, Zaosiu i Wyknie. Pamiętajmy też, że dworzec, z którego wyjeżdżają, położony jest na peryferiach miasta, do którego trudno dojechać komunikacją miejską.
Natomiast kursy firmy Kasz-bus zaczynają się na przystanku przy skrzyżowaniu ulic Warszawskiej, Barlickiego i Konstytucji 3 Maja (naprzeciwko Galerii Tomaszów). Kolejne przystanki w mieście są na Warszawskiej, przy Cmentarnej i w Starzycach. A następne w Komorowie, Zaborowie, Sangrodzu, Ujeździe, Józefinie, Bronisławowie, Bukowie, Popielawach, Jankowie, Rokicinach, Łaznowskiej Woli i dalej w każdej miejscowości przed Łodzią (wzdłuż DW nr 713). Czyli te autobusy w drodze do stolicy regionu przejeżdżają przez połowę naszego powiatu.
Państwo wspiera tylko pekaesy
– Dostosowujemy się do naszych klientów. Jeździmy od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora. Wozimy mieszkańców poszczególnych gmin czy miast. Wielokrotnie zwracaliśmy się do włodarzy tych samorządów o pomoc. Starosta tomaszowski od lat nic nie zrobił w tej kwestii. Nie podjął żadnych działań. Burmistrz Ujazdu stwierdził, że zapyta się radnych, czy wolą kanalizację, czy nas wesprzeć. A wójt Rokicin też zasłonił się decyzją Rady Gminy. Podobnie było w Urzędzie Miasta w Tomaszowie. W efekcie zostaliśmy bez żadnego wsparcia – mówi nam właściciel firmy Kasz-bus. – A państwo dotuje tylko "pekaesy". Nie ważne, czy jeżdżą puste, czy nie. Kiedyś jeden z pracowników Urzędu Marszałkowskiego powiedział mi, że oni dostają wsparcie, bo są państwowi. Jacy państwowi!? Przecież niektórzy są nawet z kapitałem zagranicznym. Zwróciliśmy się w tej sprawie do Dariusza Klimczaka, ministra infrastruktury, który jednak do tej pory nie znalazł dla nas czasu – dodaje.
O reformę transportu publicznego pytaliśmy ministra Klimczaka kilka miesięcy temu. Ustawa "pekaesowa", wprowadzona jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości, obowiązuje do dzisiaj. Wielkie autobusy, dotowane z publicznych pieniędzy, jeżdżą puste. A inni przewoźnicy (tacy jak Kasz-bus), przewożący pasażerów na ważnych liniach, z dużą frekwencją, są zmuszeni obcinać kursy albo zawieszać linie. – Prowadziłem wiele konsultacji na ten temat. To, co najważniejsze, to pieniędzy na ten cel nie brakuje. Musimy połączyć funkcje przewozowe z całością komunikacji kolejowej. Współpracować w tym zakresie z miastami. Od nowej edycji tego programu zostaną uwzględnione wszystkie propozycje, które nam przedstawiono przez ostatni rok – zapewniał minister infrastruktury.
Jak nie dostaną wsparcia, to nie wrócą
Na prośbę mieszkańców, korzystających z autobusowych połączeń do Łodzi, poprosiliśmy też o interwencję lokalne samorządy. Włodarze zapowiedzieli, że postarają się znaleźć środki na wsparcie przewoźnika. Te działania ma koordynować starostwo. – Pamiętamy, że jakiś czas temu wpłynęło w tej sprawie pismo od przewoźnika. Wtedy nie mogliśmy pomóc, bo nie mieliśmy zaplanowanego takiego zadania w budżecie. Teraz podejmiemy ten temat na najbliższym Zarządzie Powiatu. Przedstawimy go na Radzie Powiatu i mamy nadzieję, że uda się wygospodarować jakieś środki – zapowiada wicestarosta Włodzimierz Justyna.
Od 1 września przewoźnik chce wznowić kursy z Tomaszowa do Łodzi. Jednak wszystko będzie zależało od finansów, jakimi będzie dysponować. – Jeśli nie potrzebujemy, to nie występujemy o pomoc. Teraz jest taka sytuacja, że nie mamy wyjścia. Zdajemy sobie też sprawę, że ceny biletów nie są niskie, ale przy kosztach, jakie ponosimy, musimy je sukcesywnie podnosić. Przy wsparciu na pewno by tak nie było – twierdzi Sławomir Siewierz.
ag
Komentarze