Sobota, 27 kwietnia 2024, Imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty

psychika mChcą żyć tak jak inni - kochać, wychodzić za mąż, podróżować, a przede wszystkim być zdrowymi. Nie wszystko może się jednak spełnić, a w pełni zdrowi nigdy nie będą. Mimo to starają cieszyć się życiem i pokazują, że choroba psychiczna to nie wyrok.


Beata (imię zmienione) choruje od ponad 20 lat. Zachorowała jako młoda dziewczyna. Ma schizofrenię paranoidalną oraz depresję. W młodości przeżyła traumę, jej brat zginął śmiercią tragiczną. Załamała się. Na dodatek straciła pracę. Po tym wszystkim objawiła się u niej choroba. Teraz nie pracuje, ale radzi sobie w codziennym życiu. Pomaga jej rodzina. Musi regularnie brać leki.

Walczy ze swoimi halucynacjami. Są one w postaci głosów. - Są to obce myśli, ja je nazywam głosami. Trzeba z nimi walczyć albo robić coś takiego, żeby nie zwracać na nie uwagi. Dobrze mi robi rozmowa z kimś albo oglądanie lub słuchanie czegoś. Śpiew też mi bardzo pomaga. Od dziecka to lubię - opowiada.

Kocha sztukę i ona też jest dla niej terapią. - Rysuję, szkicuję, maluję, śpiewam, pisałam kiedyś wiersze - mówi kobieta. - Najlepiej wychodzi mi malowanie martwej natury, zwierzęta - wymienia. Bardzo lubi muzykę i słucha różnych gatunków, od poważnej po rockową. - Najbardziej lubię te stare piosenki: Anny German, Anny Jantar, Wioletty Villas - dodaje moja rozmówczyni.

Sił dodaje jej narzeczony, choć też jest chory. Beata marzy, by wyjść za mąż. W jej marzeniach jest ślub - albo cywilny, albo kościelny. - Dla mojego narzeczonego byłby to jednak za duży stres - stwierdza. Przed zachorowaniem chciała mieć pracę, męża i dwoje dzieci. - Ale biorę leki, bałabym się, że to może źle na nie wpłynąć, dlatego nie mam - tłumaczy. Oparcie ma też w tacie. Odwiedzał ją w szpitalu, jak była pierwszy raz przez 6 miesięcy. Ogólnie jej pobyty na oddziale są długie.

  • Najważniejsze to brać leki

Jeździł z nią np. na elektrowstrząsy. Przeszła je kilka lat temu. - Prawie roku życia po nich nie pamiętam. Bliscy mi opowiadają, co się wtedy działo, co robiłam. Kiedy odzyskałam świadomość po elektrowstrząsach, to zadzwoniłam od razu do taty, narzeczonego, siostry - wspomina. W tamtym czasie (z tego co wie od rodziny) wzięła za dużo tabletek i chciała się zabić. - Miałam depresję. Tata zadzwonił na pogotowie, bo się o mnie bał. Narzeczony mnie sprowadzał do karetki, bo nie chciałam z nikim zejść - mówi tomaszowianka.

Ogólnie po elektrowstrząsach czuje się lepiej, tylko czasem boli ją głowa. Kręci się w niej. Bierze leki. To jedna z najważniejszych rzeczy w leczeniu jej choroby. - I to, żeby były dobrze dobrane - dodaje Beata.

Dla osób chorych na schizofrenię ważna jest też terapia, wsparcie bliskich, pasje. - Mogę się spełniać i to mi pomaga - zauważa. Zapytałam, co według niej powinno się zmienić w polskiej opiece psychiatrycznej, by jej i innym osobom chorym lepiej się żyło. - W naszym szpitalu jest mały oddział psychiatryczny. Czasami myślę, że mogłaby u nas być jakaś fajna klinika z ogrodem. Wychodzimy tam na spacery, ale to nie to samo - mówi Beata. Chciałaby też, żeby leki były tańsze i żeby te, które niektóre osoby cierpiące na schizofrenię biorą, nie były uzależniające. - Na razie fajnie, że oddział jest wyremontowany, ja akurat po remoncie go nie widziałam, ale ludzie mówią, że jest dużo lepiej - cieszy się.

Kobieta powiedziała mi, że w jej chorobie ważny jest sen, zdrowe odżywianie, regularny tryb życia. - Trzeba o siebie dbać. Schizofrenia dość często występuje. Teraz słyszy się, że nawet dzieci mają już różne zaburzenia psychiczne. Czasy nie są łatwe, była pandemia, która też źle na ludzi wpłynęła. Dzieci i młodzież za dużo czasu spędzają również przed telefonami i komputerami, uzależniają się od gier - zauważa Beata. Ona, jak twierdzi, jest uzależniona od rozmów. - Jak sobie pogadam, to nie zwracam uwagi na swoje halucynacje - stwierdza.

Mieszka sama. Ma ukochanego zwierzaka. Radzi sobie, ale cieszy się, że pomaga jej rodzina. Beata musi się jednak pilnować, bo zawsze lubiła robić zakupy, chodzić po sklepach, oglądać wystawy, kupować. - Trochę nie umiem się rządzić pieniędzmi, to chyba zakupoholizm - śmieje się.

Jaką radę dałaby pani osobom borykającym się z chorobą psychiczną, którym ciężko, pytam. - Żeby zapisali się na terapię, że fajne zajęcia pomagają. Żeby wyszli do ludzi i nie wyszukiwali w sobie wad. Zalet może też nie. Najważniejsze, żeby żyć - mówi Beata. - Przecież gdybym miała umrzeć, to i tak Bóg by mnie już zabrał - dodaje.

  • Mama mnie zawsze znajdywała

Rafał (imię zmienione) jest po 50. roku życia. Choruje już od ponad 30 lat. Ma schizofrenię paranoidalną, ale wcześniejsze rozpoznanie brzmiało: choroba afektywna dwubiegunowa. - Różnie funkcjonuję, to zależy od stanu choroby, są okresy lepszego i gorszego samopoczucia. Kiedy jest okres remisji, to można powiedzieć, że człowiek jest zdrowy. Na miarę możliwości choroby oczywiście - tłumaczy.

Jako młody człowiek był zdrowy, bez problemu skończył szkołę, nigdy nie powtarzał klas. Był w wojsku, miał kategorię A1. - Zaczęło się od tego, że miałem wypadek motocyklowy. Miałem wstrząs mózgu, pęknięcie czaszki. Od tego czasu coś się zaczęło ze mną dziać - wspomina mężczyzna. Jego pierwsze zachorowanie to była depresja. Potem poszło w drugą stronę, czyli w manię. - Jak się ma manię, to człowiek myśli, że wszystko wie, że wszystko może, że może góry przenosić. Można też narobić głupstw. Najlepszym wyjściem jest wówczas szpital. Można powiedzieć, że mania jest lepsza dla chorego, ale gorsza dla otoczenia. Odczuwa to rodzina - tłumaczy. Rafał, jak miał manię, to chciał brać pożyczki, zakładać firmy. Ale, jak mówi, nie zrealizował na szczęście tych planów. Wiele razy pomogła mu mama. - Ona była dla mnie całe życie oparciem. Szukała mnie, bo byłem w takim stanie choroby, że wyjeżdżałem gdzieś w Polskę. Pojechałem do Warszawy, a wylądowałem w Szczecinie. Mama mnie szukała i zawsze znajdywała - wspomina.

Mimo choroby Rafał pracował dorywczo, choroba czasem w tym przeszkadzała, czasem nie. - Jak czułem się dobrze, to pracowałem. Też było to tak, że chciałem pokazać, że mogę - zauważa mężczyzna. Co rok lub co dwa lata trafiał do szpitala. - Byłem ponad 20 razy w szpitalu psychiatrycznym. Nie tylko w Tomaszowie - mówi. Obecnie czuje się dobrze, ma pełną świadomość. - Czasami tę świadomość traciłem, byłem w różnych stanach. Teraz mam remisję. Czuję się dobrze, choć miewam poczucie pustki. Nie mogę się na niczym skupić i odczuwam wieczną nudę. Żyję w apatii - dodaje.

Ma uzdolnienia plastyczne. Maluje, szkicuje, gra na gitarze. Lubi różną muzykę, taką jaka leci w radio: pop, rock, czasem disco polo dla rozluźnienia. Ma wsparcie matki i partnerki. Rafał uważa, że najważniejsze, by w Polsce był lepszy dostęp do lekarzy specjalistów. - Mamy wizyty co 4 miesiące. Przepisaną torbę leków. Ale jak się ma gorsze samopoczucie, to chciałoby się iść, żeby lekarz od razu przyjął, a on nie przyjmie, bo ma pacjentów. Tego brakuje, lepszego dostępu do psychiatrów, bo ludzie mają niskie renty, nie stać człowieka, żeby jeździć prywatnie do profesorów do dużych miast - powiedział mi tomaszowianin.

  • Myślę pozytywnie

 O czym marzy? Chciałby w miarę dobrze funkcjonować. - Wiem, że nigdy nie będę zdrowy, ale chciałbym się jak najlepiej czuć i żyć. Z wiekiem, nie pracując i nie zarabiając, nie mam np. marzeń o podróżach, bo możliwości maleją. Nie planuję więc sobie wyjazdów za granicę, choć raz byłem na takich wakacjach i było fajnie. Najważniejsze, by sobie spokojnie żyć i być zdrowym, na ile to możliwe - mówi mężczyzna.

Osobom borykającym się z zaburzeniami, chorobami psychicznymi radziłby, by udały się do kogoś bliskiego. - Jak się ma problemy, to najlepiej porozmawiać z kimś z rodziny lub godnym zaufania. Warto się zwierzyć, bo ktoś może nie wiedzieć, co nas trapi, choroba nie zawsze jest widoczna. Trzeba też iść do psychologa albo do psychiatry, bo pewne stany trzeba leczyć już farmakologicznie - powiedział.

Mimo wszystko jest pogodny, mówi, że zawsze go uczono, by myśleć optymistycznie. - Po co myśleć źle? Żeby wpaść w jeszcze większą depresję? Nie chcę, więc myślę pozytywnie. Choć jest też tak, że słyszę, iż wszystko zależy ode mnie. Otóż nie wszystko. Czasem choroba jest silniejsza i ciężko to przezwyciężyć - mówi. - Ważne jest też, żeby nauczyć się z chorobą psychiczną żyć. Długo nie mogłem się z tym pogodzić, bo jednak bywa, że jak ktoś nie ma nóg, to wzbudza współczucie, a jak ktoś jest chory psychicznie, to czasem ludzie myślą, że jest głupi. Dobrze byłoby więc, żeby świadomość chorób psychicznych była większa - dodaje.

Joanna Dębiec

Pin It


TIT - Tomaszowski Informator Tygodniowy
Agencja Wydawnicza PAJ-Press

ul. Długa 82
97-200 Tomaszów Mazowiecki,
tel. 44 724 24 00 wew. 28 (biuro ogłoszeń)
tel. kom. 609-827-357, 724-496-306

WYRÓŻNIONE

Z nadejściem ciepłych dni na ulicac...

Budynek po dawnym Przedszkolu nr 3 ...

Gmina Rokiciny Siedemset złotych m...

W Chociwiu (gm. Czerniewice) w ogni...

Jeszcze raz przekonaliśmy się, że n...

W ostatnich dniach kierowcy musieli...

W minionym tygodniu na tomaszowskic...

Dwa lata temu Roland Cieślak był se...

W środę, 24 kwietnia, odbyła się se...

Zwołała ją Rada Gminy Lubochnia 23 ...

NAJNOWSZE

Budynek po dawnym Przedszkolu nr 3 ...

W środę, 24 kwietnia, odbyła się se...

W Chociwiu (gm. Czerniewice) w ogni...

Gospodarka nieruchomościami w Tomas...

...to tylko jeden z "subtelnych, ni...

Niewiele jest w Tomaszowie dzielnic...

Są w Tomaszowie ulice, które przypo...

Jeszcze raz przekonaliśmy się, że n...

Ciekawą ofertę przygotowało dla tur...

Witacz to znak ustawiany przy wjeźd...

 

Stan jakości powietrza według Airly
TOMASZÓW MAZOWIECKI