– Ciężarówki nie hamują, niektórzy nawet nie zwalniają przed przejściem dla pieszych. A wręcz przeciwnie - przyspieszają – denerwują się rodzice. Ich opinie podzielają mieszkańcy ul. Głównej w Smardzewicach i dyrekcja szkoły. Do komisji bezpieczeństwa spływały wnioski o poprawę bezpieczeństwa w tym miejscu, ale urzędnicy negatywnie rozpatrzyli wnioski w sprawie wyświetlaczy prędkości, czy progów zwalniających.
Ulica Główna w Smardzewicach to część trasy dla pojazdów ciężarowych, prowadzącej z kopalni "Biała Góra" do drogi krajowej nr 12. To objazd, który obowiązuje już prawie cztery lata, czyli od wykrycia awarii mostu na Pilicy w ciągu ul. Modrzewskiego na Brzustówce. Z naprawą mostu powiat się nie spieszy. W budżecie ta inwestycja ciągle jest spychana na kolejne lata. W efekcie tiry jeżdżą pod oknami mieszkańcom Smardzewic.
– Kilka lat temu przebudowali drogę wzdłuż ulicy Głównej. Jest kawałek prostej i rozpędzają się tam do zawrotnych prędkości. 50 km/h obowiązujące w obszarze zabudowanym to dla wielu kierujących żaden limit. A przecież na wysokości szkoły obowiązuje ograniczenie do 40 km/h – mówi jeden z mieszkańców ul. Głównej.
"Aktywne" przejście nie poprawiło bezpieczeństwa
Przy szkole w Smardzewicach zbudowano nawet "aktywne" przejście. Jest pełne oznakowanie, na wysokości pasów nawet podświetlane. Powinno być bezpieczniej. – To właśnie to "aktywne" przejście powoduje, że jest gorzej niż było. A wszystko przez to, że kierujący nie przestrzegają przepisów ruchu drogowego. Nie patrzą na pieszych, tylko na światełka, które często są mylące. Znaki stojące przy drodze ostrzegające przed szkołą, miejscem uczęszczanym przez dzieci, ograniczeniem prędkości czy w końcu samym przejściem, nie są dla nich żadnym wyznacznikiem obowiązujących tutaj przepisów prawa o ruchu drogowym – denerwują się rodzice dzieci uczących się w smardzewickiej szkole.
- Ostatnio miałem sytuację, która na tym przejściu często się powtarza. Stoję na chodniku przed pasami. Chcę przejść na drugą stronę jezdni. Nadjeżdża tir. Kierujący nawet nie miał zamiaru zwolnić. Wręcz przeciwnie, przyspieszył i przemknął nam przed nosami – przytacza sytuację sprzed kilku dni jeden z rodziców.
Czytała(e)ś wstęp naszego artykułu ? Spodobał Ci się ?
Kliknij aby wykupić Pełny dostęp