Tam, gdzie brakuje wody, gdzie kurczak z ryżem jest marzeniem, a dzieci mają problem z dostępem do edukacji, z prezentami, swoim czasem i dobrą energią pojechali tomaszowscy wolontariusze pod auspicjami Fundacji Proem.
Działająca m.in. w Tomaszowie i Zakościelu Fundacja Proem od 6 lat współpracuje też z Africa Development Mission Trust, by pomagać dzieciom i dorosłym mieszkańcom Zimbabwe. - Sama misja działa tam już od 25 lat - mówi Edyta Wawrzyniak z Fundacji Proem. - Razem z nimi wspieramy tam edukację, bo - owszem - ta jest w tym kraju bezpłatna, ale wielu ludzi nie stać na kupienie szkolnej wyprawki i dzieci nie mogą się uczyć - dodaje tomaszowianka. Proem wspiera też budowę studni, których bardzo brakuje, zakładanie ogrodów, budowę obiektów oświatowych, naukę zawodów itd. oraz organizację obozów dla dzieci. - Już jeden obóz odbył się w ubiegłym roku. Od kilku lat realizujemy tam różne projekty, takie jak budowa szkoły, spawanie ławek i inne - mówi E. Wawrzyniak.
W tym roku obóz dla dzieci odbył się w sierpniu i był zorganizowany w miejscowości Ruwa, na obrzeżach stolicy tego kraju, Harare. Ze względu na trudną sytuację polityczną nie dało się go zrobić bardziej w głębi kraju, tak jak rok temu, kiedy obóz odbył się w Mhondoro.
Pomagać dzieciom pojechali różni wolontariusze, ale największa, 21-osobowa, grupa wywodziła się z Tomaszowa. - Wśród nich najwięcej było ludzi młodych, studentów, ale też uczniów. Najmłodszy był 14-letni Adam Piekarski, uczęszczający do LO Thomas, a także 15-letni Samuel Gużda. Jesteśmy z nich bardzo dumni, najpierw jeździli jako uczestnicy obozów w Zakościelu, potem jako wolontariusze i teraz pojechali do Afryki. Świetnie się spisali, dzieci ich uwielbiały - mówi Edyta Wawrzyniak.
Tomaszowscy studenci, którzy pojechali na akcję charytatywną do Zimbabwe, sami zbierali sobie na podróż lotniczą, na poczet tego pracowali i oszczędzali. Najstarszym uczestnikiem był John Kowalski, który w Afryce obchodził swoje 70. urodziny.
Obóz w Afryce był zorganizowany podobnie do tych, które odbywają się od lat w Zakościelu. W Zimbabwe wzięło w nim udział 120 dzieci od 6. do 13. roku życia. Uczestniczyły tam w różnych zajęciach, np. warsztatach artystycznych, sportowych, śpiewach i tańcach. - Bardzo ważne było też dla dzieci to, że miały trzy posiłki dziennie, to nie jest dla nich takie oczywiste. Serwowana była m.in. sadza, czyli kasza kukurydziana z sosem jarmużowym czy mięsnym, jak również ulubiony posiłek tamtejszych dzieci, czyli kurczak z ryżem. To jest ich największe żywieniowe marzenie i ono zostało spełnione - opowiada E. Wawrzyniak.
Pełny brzuch dawał radość i zadowolenie, podobnie jak np. zorganizowana liga piłkarska. Tomaszowianie byli trenerami. Dzieci miały z Polski przywiezione słodycze, które są rzadkim zjawiskiem w ich menu. Otrzymały też artykuły szkolne, buty, ubrania itp. Na prezenty była organizowana zbiórka w Tomaszowie. - Realizowaliśmy również projekt budowlany. Zbudowaliśmy kurnik na 200 kur, dzięki czemu jedna z tamtejszych rodzin otrzyma realne wsparcie i możliwość utrzymania się. Bezrobocie jest na poziomie 80 procent, choć część osób pracuje w szarej strefie - mówi E. Wawrzyniak.
Podczas wyjazdu, podobnie jak rok temu, było dużo wzruszeń. - Byliśmy świadkami odwiertu studni. Była wielka radość, tańce i śpiewy. To niesamowite widzieć radość ludzi z wody, z czegoś, czego nam nie brakuje i nawet tego nie doceniamy. Była to dla nas wielka nauka, jak cieszyć się z tego, co się ma. To dla nas lekcja pokory i wdzięczności - powiedziała moja rozmówczyni. Obóz się zakończył, ale tomaszowianie skupieni w Fundacji Proem już szykują obóz dla dzieci w Zimbabwe w przyszłym roku. Dalej jest też realizowana adopcja na odległość. - Szukamy sponsorów dla kolejnych dzieci. Od lat tomaszowianie wspierają dzieci afrykańskie, dzięki czemu mogą się one uczyć, rozwijać. Za wszystko są bardzo wdzięczne - tłumaczy Edyta Wawrzyniak.
Joanna Dębiec