Wszystkie dzieci z urodzonych w styczniu czworaczków Igi i Dominika Żubertów z Twardej są już w domu z rodzicami. Michalina, Aleksander, Dominika i Tymoteusz rosną jak na drożdżach i dają czasem pospać mamie ciągiem... cztery godziny.
Czworaczki z Twardej urodziły się w 30 tygodniu ciąży, 31 stycznia około godziny 11.00 w Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Michalina ważyła wówczas 1040 gramów, Aleksander 1120 g, Tymoteusz 770 g, a Dominika 970 g. Przy ich porodzie asystowało ponad 20 medyków. Ich mama Iga wyszła ze szpitala w trzeciej dobie po porodzie. Maluchy zostały zaś na oddziale neonatologii. Najpierw opuściły go Michalina i Aleksander, potem Dominika, a 10 maja ze szpitala wyszedł także Tymoteusz. - Dzieciaki już się zaaklimatyzowały w domu. Cieszymy się, że jesteśmy w komplecie – mówi Iga. Michalina i Aleksander już przekroczyli 4kg a Dominika i Tymoteusz ważą ok. 3,5 kg.
Opieka nad czwórką maluchów bywa jednak trudna. Gdy przychodzi pora karmienia, do pomocy potrzebna jest druga osoba. Na szczęście w opiece nad gromadką młodemu małżeństwu pomagają ich rodzice, ale też reszta rodziny, bądź znajomi jeśli jest taka potrzeba. Dobrej organizacji potrzeba też przy spacerach. - Zawsze muszę mieć kogoś do pomocy, ponieważ mamy dwa podwójne wózki, więc sama nie dam rady – opowiada mieszkanka Twardej. Najbliższy rok będzie dla dzieci i ich rodziców pełny wyjazdów do lekarzy specjalistów. - Mamy nadzieję, że będą to tylko kontrole i wszystko będzie w porządku. Na ten moment są wszystkie zdrowe i pełne energii – cieszy się pani Iga. Rodzina musiała kupić większy samochód, bo w normalne osobowe wszyscy by się nie zmieścili. Iga i Dominik nie mają problemu w rozróżnianiu swojej czwórki. - Dla nas każde jest inne – mówią. Ale czwórka niemowlaków to też wielkie wydatki. Przy ich codziennej opiece zużywa się dużo mleka, pampersów, chusteczek nawilżanych, maści, kosmetyków do pielęgnacji skóry maluchów i leków. - Dzienny koszt takich artykułów pierwszej potrzeby dla dzieci, jak ostatnio przeliczyliśmy z mężem, dochodzi nawet do 150 zł, nie licząc oczywiście ubranek, wody czy prądu – informuje Iga Żubert. Na szczęście w przygotowaniu wyprawki dla czwórki niemowląt pomagali bliscy i sąsiedzi. Zbiórkę pieniędzy urządzili strażacy OSP z Twardej, sołtys przygotował paczkę, a znajomi i sąsiedzi zaoferowali pomoc. Cały czas można wesprzeć młodych rodziców, oferując właśnie maści, mleko i tego typu rzeczy, bo tego idzie najwięcej. Instytucjonalnej pomocy (oprócz tej, którą mają w ogóle dzieci w Polsce) brakuje. - Dostaliśmy jednorazowa pomoc z GOPS-u, na tym się skończyło. Żadne inne instytucje nam nie pomagają - mówi I. Żubert.
Joanna Dębiec